Uroczystości pogrzebowe:
Prosimy, by nie składać wieńców i kwiatów. Przed trumną będzie ustawiany tylko wieniec od Parafian i Rodziny. Formą wyrażenia wdzięczności wobec zmarłego, będzie ofiarowanie Mszy św. w Jego intencji lub przekazanie datków na Gliwickie Hospicjum (prosimy o kontakt z kancelarią katedralnej parafii).
Ks. Konrad Kołodziej urodził się 18 listopada 1938 roku w Staniszczach Wielkich (diecezja opolska). Święcenia prezbiteratu przyjął 25 czerwca 1961 roku w Opolu. W 2008 roku otrzymał tytuł protonotariusza apostolskiego (infułata) od papieża Benedykta XVI.
Posługę kapłańską jako wikary rozpoczynał w parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Gliwicach, do której powrócił jako proboszcz w 1978 roku. Wcześniej był proboszczem w Chróścinie Opolskiej.
Ceniony za mądrość i szlachetną postawę, zapraszany był do wielu odpowiedzialnych funkcji i gremiów diecezji opolskiej i gliwickiej. Był m.in. członkiem rad duszpasterskiej i kapłańskiej, kolegium konsultorów i rady wydziału duszpasterskiego kurii po utworzeniu diecezji gliwickiej w 1992 roku, dyrektorem Papieskich Dzieł Misyjnych i delegatem biskupim ds. misji, I wiceprzewodniczącym Międzydiecezjalnej Komisji ds. Duszpasterstwa Liturgicznego i Muzyki Kościelnej. Na emeryturę przeszedł w 2010 roku, pozostając duszpasterzem w parafii katedralnej Świętych Apostołów Piotra i Pawła, gdzie między innymi był cenionym spowiednikiem. Angażował się z oddaniem w wydarzenia diecezjalne, wspierając biskupów i przewodnicząc ważnym uroczystościom liturgicznym.
Śp. ks. Konrad Kołodziej zmarł dziś, 13 grudnia, nad ranem.
Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie...
ks. Daniel Bembenek
Trwają przygotowania do pogrzebu śp. ks. infułata Konrada Kołodzieja, pierwszego proboszcza parafii katedralnej, służącego w Gliwicach prawie 60 lat. Choć ks. Kołodziej kojarzony jest przede wszystkim z kościołem Świętych Apostołów Piotra i Pawła (od 1992 roku katedrą), to jego oddziaływanie było i pozostaje o wiele szersze. O jego wielowymiarowym zaangażowaniu świadczy między innymi ogromna wrażliwość i oddanie sprawom misji. Był oddanym duszpasterzem kilku pokoleń duchownych i świeckich, autorytetem, o który dziś coraz trudniej. Żałoba trwa więc nie tylko w parafii, gdzie został udekorowany jego konfesjonał i zanoszona jest modlitwa w jego intencji.
- Miałem łaskę uczestniczyć w adwentowych rekolekcjach, do których zaprosił nas nasz „dziadek”, ksiądz infułat. Kiedy myślę o tym czasie, tutaj, na probostwie, kiedy towarzyszyliśmy mu w jego odchodzeniu, to najbardziej zapisane w sercu mam dwa momenty. W ostatnią niedzielę przed śmiercią mogłem sprawować z nim Eucharystię przy jego łóżku. Prosił, by była to Eucharystia o dobrą śmierć, z Wiatykiem. Pierwszy raz taką sprawowałem - mówi ks. Daniel Bembenek. - Gdy po Ewangelii zadawałem Księdzu Infułatowi pytania o wiarę, to choć ledwie już mówił, odpowiadał tym swoim charakterystycznym pełnym głosem. Popłakałem się w tamtym momencie, widząc że ksiądz infułat naprawdę wie do Kogo zmierza, Kto na niego czeka, i odchodzi spokojny. W czasie, kiedy wymienialiśmy się przy jego łóżku, zrozumiałem, że ksiądz, który miał dobre życie, serce otwarte na człowieka, pomimo tego, że zdany jest na opiekę „obcych” ludzi, może umierać pośród najbliższych. I tak było do końca! W ciągu dnia czuwali jego przyjaciele, a w nocy my - domownicy i siostry. Choć nasz ksiądz infułat zmarł jedynie w obecności księdza proboszcza (co też jest wymowne, jakby chciał tak ostatecznie powierzyć naszą parafię), to chwilę wcześniej jeszcze każdy z nas mógł popatrzeć w jego przepełnione cierpieniem oczy i powiedzieć swoje „jestem” - wyznaje.
- Zależy mi na tym, żeby podkreślić, że ks. Kołodziej zorganizował duszpasterstwo akademickie przy parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Ze względu na swoją otwartość, prawość, życzliwość cieszył się wielką estymą w środowisku studenckim. Nadaliśmy mu pseudonim Docent. Był wspaniałym kapłanem, o wielkim sercu, o czym niech świadczy to, że absolwenci DA spotykali się z nim co roku w okolicy imienin Konrada, a niektórzy specjalnie przyjeżdżali z daleka na to spotkanie - mówi Jerzy Kasprzyk, student Politechniki Śląskiej w latach 1971-1976.
Wśród wielu wspomnień wraca także postawa ks. Kołodzieja w czasie i wobec systemu PRL-u. Zbieżność dat - zmarł 13 grudnia, w 43. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego - wyraźnie wydobywa z pamięci i te cechy jego osobowości. Był kapłanem, który stawał po stronie wartości i godności człowieka, parafia, której przewodniczył była oazą wolności i wierności.
Przed Mszą pogrzebową 21 grudnia od 9.00 będzie czas na przemówienia i świadectwa o zmarłym osób, które wcześniej zgłosiły taką gotowość. Swoje wpisy będzie można składać w udostępnionej podczas uroczystości księdze pamiątkowej oraz w Internecie TUTAJ.
ks. Adam Kozak
Nad ranem 13 grudnia Pan powołał do siebie ks. infułata Konrada Kołodzieja. Był jednym z fundamentów Kościoła gliwickiego, zarówno w wymiarze parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła, jak i całych Gliwic oraz młodej diecezji gliwickiej, której kościołem katedralnym od 1992 r. stała się świątynia powierzona jego pasterskiej pieczy.
Kiedy myślimy o życiu śp. Księdza Infułata, łączymy go bez cienia wątpliwości z gliwicką katedrą, z którą związał się na stałe przez prawie 60 lat swojego kapłańskiego życia. Nieczęsto zdarza się, aby kapłan tyle lat posługiwał w jednej parafii: najpierw 12 lat jako wikariusz, a potem - po 4 latach proboszczowania u Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Chróścinie Opolskiej - 33 lata jako proboszcz i ponad 14 lat jako emeryt. Zapisał wiele rozdziałów wspaniałych wspomnień u rzeszy gliwiczan jako kapłan, duszpasterz akademicki, budowniczy kościoła na os. Sikornik, a także jako niezmordowany spowiednik i ojciec duchowny licznych penitentów, dla których w jego konfesjonale przy zakrystii zawsze paliło się światło. Więzy przyjaźni, które przetrwały aż do dzisiaj, łączyły go ze studentami z lat 60. i 70., dla których był przewodnikiem i duszpasterzem, a na wyjazdach - "docentem". Szacunek i autorytet zdobył sobie u parafian, dla których w ciemnych czasach komunizmu był odważnym proboszczem i budowniczym nowego kościoła dla części parafii, liczącej pod koniec lat 70. ok. 40 tys. osób.
Był otwarty na każdego człowieka i jego potrzeby. Niezwykłe poważanie i więzy kapłańskiego braterstwa zdobył sobie u kapłanów, zwłaszcza u wikariuszy, których w trakcie swojego proboszczowania miał prawie 50. Doceniał pracę sióstr zakonnych, zwłaszcza sióstr felicjanek prowincji przemyskiej, posługujących w katedrze. Żywe relacje utrzymywał z wieloma z nich, odwiedzając je później na kolejnych placówkach ich posługi. Podziwiany był za mistrzowskie i treściwe słowo, które wypowiadał, głosząc homilie, a później jako proboszcz katedry przy wielu okazjach. Wprowadzał w posługę wszystkich dotychczasowych pasterzy Kościoła gliwickiego, w tym bp. Sławomira Odera, towarzysząc jako kapłan asystujący podczas jego sakry. W imieniu diecezjan żegnał po odejściu do wieczności pierwszych biskupów gliwickich Jana Wieczorka i Gerarda Kusza. Jego oddanie Kościołowi doceniono, powierzając mu liczne funkcje diecezjalne, w tym na wiele lat kierowanie Papieskim Dziełem Misyjnym, najpierw w diecezji opolskiej, a potem gliwickiej. Te i inne okoliczności były powodem spekulacji parafian, że po powstaniu nowej diecezji ks. Kołodziej zostanie biskupem. Sakry wprawdzie nie otrzymał, ale widocznym znakiem docenienia jego posługi przez Ojca Świętego było nadanie mu w 2008 r. godności protonotariusza apostolskiego. Widocznym symbolem tego honorowego tytułu była infuła, którą zakładał podczas ważnych uroczystości i gdy reprezentował biskupów.
Był kapłanem, który kochał Kościół. Zachęcał swoich wikariuszy i wiernych, by patrzyli na Kościół szeroko, przez pryzmat misji. Dostrzegał potrzeby innych i dyskretnie, ale hojnie im pomagał. Zachęcał, by wspierać posługę sióstr zakonnych poprzez zakup produkowanych przez nie komunikantów czy opłatków. Zapraszał na uroczystości diecezjalne do katedry kapłanów i wiernych. Uczestniczył w życiu kapłanów, interesując się ich sprawami i troskami, będąc zawsze obecnym na spotkaniach dekanalnych i chętnie odwiedzając księży. W jego mieszkaniu zawsze była obecna życzliwość i serdeczność dla konfratrów. Także jako emeryt żył rytmem życia Kościoła lokalnego, pytając zawsze na początku naszych spotkań: "I co tam w diecezji?". Był otwarty na inicjatywy kulturalne, otwierając drzwi katedry dla muzyków i artystów oraz uczestnicząc w tych wydarzeniach. Był niezwykle pokorny w przyjmowaniu woli Bożej, także w zmaganiu z ciężką chorobą w ostatnich tygodniach swojego życia. Nigdy nie ustawiał się na pierwszym planie, ale mimo to można było zawsze odczuć jego duchową wielkość, ogromną kulturę i niekwestionowany autorytet.
W piątek 13 grudnia o 6.30, po ogłoszeniu przez proboszcza katedry ks. Bernarda Plucika wiadomości o śmierci Księdza Infułata, katedralne dzwony odezwały się na cześć tego kapłana, wygrywając melodię "Te Deum laudamus" - Ciebie, Boże, wielbimy - za dar długiego i pięknego życia oraz posługi naszego kochanego Infułata. Niech spoczywa w pokoju wiecznym.
___________
fot. Roman Konzal