- Jestem tutaj, bo przeżyłem rzeczy wyjątkowe w moim życiu. Kiedy wydarza się coś cudownego w twoim życiu, nie możesz tego trzymać dla siebie, musisz się tym dzielić - mówił Enrico Petrillo, mąż kandydatki na ołtarze.
Enrico Petrillo przyjechał z Włoch do diecezji gliwickiej na zaproszenie bp. Sławomira Odera w ramach tzw. epilogów zakończonego Kongresu Eucharystycznego. W Niedzielę Papieską podczas Mszy św. w katedrze gliwickiej złożył świadectwo.
- Bóg w moim życiu przemienił wielki ból w możliwości spotkania, oczywiście, spotkania z Nim - mówił. - Mam na imię Enrico, ale dla was jestem Enrico, mąż Chiary. Bo kiedy spotykasz miłość w swoim życiu, to ona daje ci nowe imię.
Nawiązując do odczytanej w trakcie Eucharystii ewangelii o bogatym człowieku, zwrócił uwagę, że nie wystarczyło, że Bóg go kocha, bo on nie pozwolił Bogu wejść do swojego życia i on przez to nie przemienił swojego imienia.
- Bóg pragnie być poznany przez każdego z nas - chciałbym to powiedzieć przede wszystkim młodym ludziom, którzy tu są. Jest możliwe spotkać Boga i On tego pragnie, i pragnie przemieniać nasze życie - przekonywał.
Enrico w wielkim skrócie przedstawił swoje życie z Chiarą Corbellą-Petrillo, której proces beatyfikacyjny jest w toku.
- Jestem wdowcem, ale żyć z nią było czymś cudownym, wyjątkowym. Przeżyliśmy razem wiele bardzo trudnych momentów - opowiadał. Mówił, jak najpierw wspólnie musieli pożegnać córeczkę Marię Grazię Letizię, która urodziła się z deformacją ciała, nie pozwalającą jej przeżyć. Po niej Chiara zaszła w kolejną ciążę, urodził się David Giovanni, który miał innego rodzaju deformacje i też nie pozostał z rodzicami.
- Doświadczyliśmy razem z nimi, że nie liczy się ilość czasu, który mamy, ale pełnia życia. Odkąd urodziliśmy się, jesteśmy wieczni, bo Bóg, który dał się poznać całej ludzkości, zmartwychwstał, by powiedzieć nam, że śmierć nie istnieje. To tylko krok, który każdy z nas musi zrobić do życia wiecznego - mówił.
Po śmierci dwójki dzieci Chiara ponownie zaszła w ciążę, urodził się Francesco, dziś trzynastoletni chłopak, który ma się dobrze.
- Chiara rozchorowała się na raka języka i niedługo potem, po roku czasu, rodzi się dla nieba w sposób wyjątkowy. Jestem tutaj, aby powiedzieć wam, że widziałem jej radość w trakcie umierania. Dlatego, że Chiara pozwoliła Bogu wejść do swojego życia, i Bóg mógł przemienić ból w radość. Bóg może przemienić twój ból w radość. Chiara umierała szczęśliwa, bo ona doskonale wiedziała dokąd idzie - zaświadczył.
Enrico opowiedział także o ważnym wydarzeniu z ostatniego dnia życia żony, gdy rano modliła się przed tabernakulum, które mieli w domu, dzięki temu, że na ten czas zamieszkał z nimi kapłan.
- Przybliżyłem się do niej i zapytałem ją o jedną rzecz, bo od dłuższego czasu miałem w sercu Boże słowo, że „Moje jarzmo jest słodkie, a moje brzemię lekkie”. I w tym momencie, w którym widziałem, że moja żona bardzo źle się czuła, pytałem siebie samego: „Gdzie jest ta słodycz w cierpieniu?”. Dlatego zapytałem ją: „Chiara, czy naprawdę ten krzyż jest tak słodki jak mówi Pan?”. I ona uśmiechnęła się do mnie i powiedziała: „Tak, Enrico, jest bardzo słodki”. W południe tego samego dnia Chiara rodzi się dla nieba. I dzięki Chiarze wiem, jestem pewien, że Bóg nie jest kłamcą, dlatego, że daje nam łaskę w odpowiednim momencie - wyznał. Zaznaczył: „Krzyż i choroba nie są słodkie i bezbolesne, ale przeżyte z Bogiem mogą takie się stać”.
- Jeżeli wpuścicie Go do swojego życia, to również w waszym życiu zadzieją się wielkie rzeczy. Jest takie powiedzenie hebrajskie: „Wiecie, gdzie mieszka Bóg? Mieszka tam, gdziekolwiek Go wpuścicie”. Proszę módlcie się za mnie, a ja będę się modlił za was - powiedział na zakończenie.
W diecezji gliwickiej odbyły się jeszcze dwa inne spotkania z mężem Chiary Corbellą-Petrillo - w sobotę 12 października w parafii oblatów w Lublińcu i w niedzielę 13 października w Centrum Edukacyjnym im. św. Jana Pawła II w Gliwicach, które transmitowane było na YT i FB Diecezji Gliwickiej i jest dostępne w Internecie (kliknij tutaj, aby zobaczyć).